Jako zespół doradców ds. nieruchomości komercyjnych nie raz zadawaliśmy sobie podobne pytania. Dziś chcielibyśmy podzielić się nieco szerszą refleksją na ten temat, będącą sumą obserwacji członków naszego zespołu.

Epidemia ostrej choroby zakaźnej układu oddechowego o nazwie COVID-19 wstrząsnęła światem – co do tego raczej nikt nie ma wątpliwości. Ucierpiało zdrowie i życie wielu osób, a w konsekwencji niezbędnych działań zaradczych poszkodowana została także gospodarka – nie w wymiarze lokalnym, lecz globalnym. Przedstawiciele niewielu branż mogą stwierdzić, że nie odczuli skutków narastającego kryzysu. Wszystko przez sieć współzależności, bo nawet jeśli w danej firmie nie dzieje się źle, jej klienci mogą mieć już spore kłopoty. To z kolei spowoduje zmniejszenie popytu na usługi tej pierwszej i koło się zamyka.

Z sytuacją podobnego rodzaju nie przyszło nam się jeszcze mierzyć, a sporządzanie dokładnych prognoz jest niczym błądzenie we mgle – tym bardziej, że postać pandemii w Stanach Zjednoczonych, będących wciąż gospodarczym hegemonem, zaczynają przybierać niepokojące rozmiary. Czy fakt niespełna dwumiesięcznej izolacji uprawnia nas do stawiania tezy, że przed nami era pracy zdalnej, a praktyka pojawiania się w biurach z czasem zacznie odchodzić do lamusa?  Choć analiza artykułów publikowanych w serwisach branżowych pozwala przypuszczać, że pozostaniemy online przez dłuższy czas i coraz więcej firm dojdzie do wniosku, że trzeba na to przystać, warto spojrzeć na problem z nieco innej strony.

Produktywność spotkań prowadzonych za pomocą środków komunikacji elektronicznej nigdy nie dorówna pracy bazującej na bezpośrednim kontakcie. Wymiana myśli jest mniej płynna, a ożywiona, twórcza dyskusja praktycznie niemożliwa. Po wideokonferencji na ogół każdy wraca do swoich obowiązków i nie ma sposobności, by podniesiony temat szerzej przepracować – choćby w mniejszych grupach. Specyfika rozmów online powoduje, że jedynie jasno ustalona kolejność wypowiadania się zapobiegnie szumowi i dezorganizacji. Wszelkie cenne sygnały niewerbalne, przekazywane mimo woli, ulegają znacznemu stłumieniu.

Podnoszony często argument, że osoby wcześniej pracujące zdalnie nie zauważą większej różnicy, także nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Czas po zakończeniu pracy mogą bowiem spędzać właśnie między bliskimi lub znajomymi, by niejako “nadrobić” potrzebę osobistej styczności z innymi. W przypadku samoizolacji nie ma mowy o tego typu wyborze. Czy można zatem mówić o zachowanej równowadze? Jeśli dotychczasowe obostrzenia ulegną znacznemu złagodzeniu i możliwość bezpiecznej pracy w biurach znów się pojawi, sami z wielką chęcią powrócimy do dawnego trybu. I nie oszukujmy się, osób myślących podobnie są tysiące, jeśli nie miliony.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, tj. wszechogarniająca niepewność. Dotyczy ona zarówno zatrudniających, jak i zatrudnianych. Pierwsi martwią się o kondycję swoich firm, drudzy o ciągłość zawartych wcześniej umów. Liczne decyzje – zarówno te mniejsze, jak i większe – są odwlekane w czasie. Traktujemy system pracy zdalnej jako okres przejściowy, nie jako nową odsłonę dotychczas znanej rzeczywistości. Czy świadomy przedsiębiorca zdecyduje się na pewne kroki, jeśli większość jego zaufanych ludzi będzie pracowała na odległość? Czy wdrożenie strategicznych działań stanie się w pełni wykonalne, gdy dotąd ściśle współpracujący ze sobą zespół uległ nieoczekiwanemu rozproszeniu?

Mamy pewność, że ewentualne zmniejszenie popytu na przestrzenie komercyjne to nie oznaka postępującej digitalizacji i przystosowania się danej firmy do nowych warunków. Przyczyną będzie znacząca redukcja zatrudnienia, która już teraz dosięgnęła wielu branż. W wielu firmach system pracy zdalnej nie jest, wbrew pozorom, zbyt mile widziany. Jeśli wynajmowane dotychczas biura są chwilowo opustoszałe, a mimo to najemcę stać na pokrycie wszelkich opłat, z całą pewnością dołoży wszelkich starań, by jego pracownicy powrócili do działania w trybie stacjonarnym.

Wielu zatrudnionych nie będzie chciało zbyt długo pracować zdalnie i mimowolnie łączyć życia zawodowego z osobistym. Co więcej, w świetle kończącej się ery pracownika to pracodawca będzie teraz dyktował warunki i jeśli będzie mógł skorzystać z przywileju pracy z biura to niezwłocznie z niego skorzysta. Jeśli menedżer odpowiedzialny za wielopłaszczyznowe zarządzanie prywatnie jest też rodzicem, aktualny stan rzeczy nie może nie mieć wpływu na jego produktywność. Problem obniżonej koncentracji podczas pracy w domowym zaciszu nie dotyka tylko kadry kierowniczej, zespoły niższego szczebla również mogą mieć trudność z wypracowaniem pożądanych efektów.

Czy w obliczu bieżących wydarzeń można spekulować, że czeka nas swoista “deglobalizacja” świata? Całkowite odwrócenie postępujących przez lata trendów, które uczyniły nas “globalną wioską”. Niektóre procesy gospodarcze ulegną spowolnieniu, a tzw. rynek pracownika odejdzie w zapomnienie na wiele lat. Patrząc realnie, wszystkim będzie zależało na tym, by w miarę szybko powrócić do normalności, dlatego z pełnym przekonaniem poddajemy w wątpliwość tezy głoszone przez wielu, że niegdyś tętniące życiem biurowce tak nagle opustoszeją.

Kategorie: KOMENTARZ EKSPERTA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *